Większość sportowych filmów,
które zapadły mi w pamięć, wywarły na mnie wrażenie z jednego powodu. W każdym
z nich występuje bohater, którego poznajemy nie tylko jako pasjonata mającego
bzika na punkcie sportu, ale także jako człowieka - człowieka z wszystkimi jego
problemami, z wszystkimi radościami, a także z całym bagażem wspomnień. Jeśli
ta postać jest w dodatku grana przez aktora uważanego za jednego z najlepszych
w ostatnich kilkunastu latach, to nie jest to tylko film o sporcie, ale w tym
wypadku wiarygodna historia o smaku porażki i drodze do odzyskania utraconego
szczęścia.
Po długim oczekiwaniu doczekałem
się kolejnego niezłego filmu z kategorii: sportowe. Radio, Coach Carter i The
Blind Side to filmy do których powracam, kiedy chcę znowu uwierzyć w ‘dobro’
ludzi. Myślę, że do tego grona mogę zaliczyć również najnowszy film Bennetta
Millera „Moneyball”. Film opowiada historię GM-a jednego z klubów amerykańskiej
ligii baseballa i o pieniądzach żądzą tym półświatkiem. Na pierwszy rzut oka
może się więc wydawać, że fabuła jest trywialna i mamy do czynienia z kolejnym
‘wydarzeniem’ dostosowanym do wymogów srebrnego ekranu. I prawdopodobnie na tym
by się skończyło, gdyby nie wspaniała kreacja Brada Pitta, który jest naszym
przewodnikiem po psychice człowieka błyskotliwego, zabawnego i przede wszystkim
wierzącego w ludzi.
Billy Beane jest managerem klubu Oakland
Athletics. Co ciekawe zarówno sam Billy, klub z Oakland oraz historia
opowiedziane w filmie to wydarzenia prawdziwe. Beane to niespełniona gwiazda
baseballu. Jako młody zawodnik był uznawany za jednego z najbardziej
perspektywicznych zawodników. Okazało się jednak, że skauci pomylili się co do
jego talentu, a sam Billy po nieudanej karierze został managerem drużyny
baseballa. Beane ma ambicje, żeby stworzyć drużynę liczącą się w walce o tytuł,
jednak jego klub nie należy do potentatów finansowych i musi liczyć się z
ograniczonymi wydatkami. Z pomocą przychodzi Billy’emu młody chłopak z
wykształceniem ekonomicznym – Peter Brand (świetna kreacja Jonah Hilla, który
do tej pory był kojarzony raczej z mniej ambitnymi produkcjami).
Peter jest przedstawicielem
zupełnie innego świata. Nie ma pojęcia o baseballu, za to wie wszystko o
liczbach. Peter i Billy odrzucają tradycyjny sposób doboru zawodników i dzięki
analizie matematycznej i statystykach dobierają skład, który teoretycznie
powinien zdobyć mistrzostwo. Obaj spotykają się z falą krytyki, jednak wierzą w
swoje działania a przede wszystkim w siebie. To upór i determinacja sprawiają,
że po początkowych niepowodzeniach dostają się prawie na sam szczyt. Film
nastrojem przypomina trochę „The Social Network”. I nie bez powodu. Scenariusz
do „Moneyballa” popełnił Aaron Sorkin, zdobywca Oscara za scenariusz do
historii twórcy facebooka, który powinien otrzymać kilka nagród również za ten
film (będę bardzo rozczarowany jeśli stanie się inaczej).
Mimo, że historia opowiada o
baseballu, który nie jest zbyt popularnym w Polsce sportem, warto wybrać się do
kina. Możecie śmiało iść tam ze świadomością, że obejrzycie film nie o sporcie,
ale o cierpliwości, walce i wierze w drugiego człowieka. Kto wie, może kiedyś
traficie na szaleńca, który okaże się geniuszem i wspomnicie ten film? J