sobota, 24 marca 2012

I need more time!


Po spektakularnym sukcesie dnia pierwszego nie pozostało mi nic innego, jak tylko zwiększyć swoje oczekiwania co do Pyrkonu. Nie może być przecież tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej. Tak przynajmniej mi się wydawało. Na miejscu po raz kolejny zostałem zniszczony kolorami, barwami i zapachami (na całe szczęście całkiem znośnymi) prosto ze świata fantasy. Jaki był więc drugi dzień Pyrkonu? Bardzo udany.

Więcej fotek na KULTURA.WM !!!

Ale nie uprzedzajmy faktów. Na wiadome miejsce udałem się tym razem dosyć wcześnie, ponieważ chciałem porobić kilka fotek z ciekawych stoisk. Łatwo powiedzieć trudniej zrobić, bo wydaje się niemożliwe,  żeby spośród takiego morza ciekawostek wybrać coś, co zasługiwałoby na miano wyjątkowego. Co na to poradzić? Rozwiązanie okazało się bardzo proste – pstrykaj wszystko. Tak też zrobiłem, a efekty, nie zawsze wspaniałe, możecie podziwiać poniżej.





Pierwszym kąskiem dnia dzisiejszego miał być wykład o intrygującym tytule „Vlad Dracula – mit i rzeczywistość”. Miałem nadzieję, że dowiem się wszystkiego o najbardziej znanym krwiopijcy w dziejach ludzkości, ale okazało się, że proza życia ma inne plany wobec mnie. Na miejsce prelekcji przybyłem dziesięć minut przed jej rozpoczęciem i okazało się, że znajduję się w drugiej dziesiątce chętnych, dla których nie znalazło się miejsce w sali wykładowej. Bycie przedstawicielem prasy ma swoje plusy (nie trzeba czekać w kolejkach po bilety), ale nie można nadużywać pozornej władzy i pozbawiać ludzi prawa do rozwoju zainteresowań. Okolice Draculi opuściłem więc z opuszczoną głową i w ramach poprawy humoru postanowiłem odwiedzić Mistrza Adama (patrz wpis o dniu wczorajszym). Jakże wielkie okazało się moje zdziwienie, gdy zobaczyłem, że stanowisko z jego modelami zostało przeniesione! Nie wiem, czy to wynik mojego wczorajszego narzekania, ale mój wewnętrzny egoista był z siebie dumny. Adam w końcu dostał miejsce, gdzie można go było bez problemu dostrzec, a cała wystawa zyskała sporo przestrzeni. Brawo dla organizatorów.

No i zaczynamy właściwą część dnia, czyli maraton z ekipą Polish Garrison. Dla tych, którzy nie wiedzą o co chodzi, kilka słów wyjaśnienia. „A long time ago in a galaxy far, far away…”, chociaż w zasadzie nie aż tak odległej, bo znajdującej się na naszej planecie, powstała międzynarodowa organizacja zrzeszająca fanów Star Wars, nazywająca się LEGION 501st. Głównym celem tej organizacji jest promowanie sagi wymyślonej przez Lucasa, ale także pojawianie się wszędzie tam, gdzie swoją obecnością można komuś pomóc (akcje charytatywne, wspomaganie fundacji). Przedstawiciele LEGIONU 501 w Polsce to właśnie Polish Garrison, oddział, który rozpoczął swoją działalność w 2003 roku. – Nasza organizacja zrzesza fanów Gwiezdnych Wojen z kostiumami pro imperialnymi, czyli tymi z Ciemnej Strony Mocy – mówi Maks Kielar, jeden ze szturmowców polskiego garnizonu. – Polska grupa liczy obecnie około pięćdziesięciu członków. Nie zawsze udaje się nam zebrać kompletną ekipę, ale na Pyrkonie jesteśmy po raz kolejny i tym razem jest zdecydowanie więcej atrakcji i całe rzesze fanów fantasy i science-fiction, w tym także Gwiezdnych Wojen – kończy Maks, który najpewniej został wezwany przez Dartha Vadera (moje domysły) w celu wykonania kolejnej niecnej misji.




Punktualnie o godzinie czternastej (tym razem byłem na miejscu pół godziny przed czasem) wszyscy fani Gwiezdnych Wojen zebrali się w Sali multimedialnej, gdzie miała nastąpić prezentacja działalności Polish Garrison oraz opis poszczególnych strojów. Muszę przyznać, że nie spodziewałem się, że ta organizacja ma tylu członków na całym świecie. Pozwolę sobie przytoczyć kilka liczb – (LEGION 501) jest obecny w 47 krajach, obejmuje 86 jednostek, 60 garnizonów, 26 outpostów i 5580 aktywnych członków, którzy posiadają łącznie 9067 strojów. Wow! Muszę przyznać, że inicjatywa jest naprawdę fajna i chyba oferta Ciemnej Strony Mocy zaczyna na mnie oddziaływać…




Po wspaniałych dwóch godzinach spędzonych wśród szturmowców, imperialnych oficerów i innych sługusów Imperium, przyszedł czas na ponowne spotkanie z Ianem McDonaldem. W oczekiwaniu na nadejście pisarza udało mi się wysłuchać przepięknego koncertu zatytułowanego „Byle do świtu – historie harfą malowane”. Nigdy bym nie pomyślał, że harfa jest tak wdzięcznym instrumentem, tym bardziej, że artystka wykonywała nie tylko muzykę rodem z fantasy. Udało mi się usłyszeć między innymi „Just Breathe” grupy Pearl Jam czy kawałki współczesnej muzyki irlandzkiej (Star of the County Dawn).



Wczoraj Ian opowiadał o stanie science-fiction we współczesnym świecie, dzisiaj natomiast organizatorzy zasypywali go pytaniami o jego twórczość. Żeby w pełni docenić geniusz tego pisarza trzeba by porozmawiać z nim kilka godzin, ale postaram się nakreślić Wam chociaż małą cząstkę. – Wszyscy pływamy w tym samym morzu pomysłów, ale tylko od nas zależy, który z dziesiątek czy nawet setek tych pomysłów wybierzemy, aby poprowadzić naszą historię – mówił na dzisiejszym spotkaniu McDonald. – Najważniejsza zasada dla wszystkich twórców brzmi: nigdy, przenigdy nie bójcie się pomyłek i tego, co powiedzą ludzie (never, ever be afraid of mistakes and what people will say – poezja) – dodaje. Najbardziej jednak utkwił mi pamięci fragment, w którym Ian opowiada o tym, jak przygotowuje się do napisania książki. – Po tym, jak zebrałeś już cały materiał i tak wyrzucasz jakieś 80%. Ale musisz wykonać całą ciężką pracę i zbadać wszystko właśnie po to, żeby wiedzieć, które 80% wyrzucić – kończy i daje temat do przemyśleń na kolejne popołudnie. Po tym wystąpieniu nie mogłem zrobić nic innego jak tylko udać się do stanowiska, kupić książkę i poprosić o dedykację człowieka, który zmienił mój sposób myślenia o gatunku science-fiction. Książka „Rzeka Bogów” z oryginalnym „To Gacek @ Pyrkon 2012 Ian McDonald” będzie ozdobą mojej domowej biblioteczki przez kilka najbliższych lat.




Następnym punktem w moim planie był wykład dotyczący Śródziemia, ale realia ponownie pokazały, że sale są małe a ludzi jest dużo. W związku z powyższym postanowiłem zapolować na najciekawsze stroje i muszę przyznać, że wyobraźnia ludzka nie zna granic. Oglądając niektóre z kreacji przystawałem i zaczynałem bić brawo, bo nie wiem jak inaczej mógłbym docenić ogrom pracy, jaką ludzie włożyli w przygotowanie się na konwent. Zresztą, mogę tak pisać i pisać, ale zobaczcie sami…





Po dawce wrażeń estetycznych przeznaczonych dla oka (panowie, polecam!!!) przyszła kolej na element konwentu, na który wcześniej nie zwracałem większej uwagi – gry RPG. Fani karcianek, planszówek, kostek, figurek i czego tam jeszcze używa się do RPG dostali do dyspozycji ogromną ilość miejsca i trzeba im oddać, że potrafili doskonale to wykorzystać. Przy kilkudziesięciu stołach zasiadało kilkaset osób, które na bieżąco wymyślały nowe przygody, pojedynkowały się na karty i rozstawiały swoje wojska na jak najdogodniejszych pozycjach do ataku. Jeśli to nie robi na Was wrażenia to uwierzcie, że staranność, z jaką zostały wykonane plansze i figurki jest równie niesamowita, jak perfekcja przy strojach. RPG w Polsce jest wciąż żywe!





No i w tym wszystkim zgubiłem gdzieś jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci polskiego fantasy i science-fiction – Grzegorza Rosińskiego. Już wczoraj wspominałem, że jego prace stanowią ozdobę konwentu, ale dzisiaj miałem okazję posłuchać, jak Rosiński komentuje polską scenę komiksową. Gdybym był fanem gatunku pewnie wyniósłbym z tego spotkania więcej, ale muszę przyznać, że jego prace nawet na totalnym laiku robią wrażenie. Po spotkaniu rysownik udał się na swój dyżur autografowy i okazało się, że był najbardziej obleganą postacią na konwencie. Kolejki były długie, a czasu ponownie nie było zbyt wiele. Ehhh, życie…




„I Pyrkon widział, że to, co stworzył, jest dobre. I tak upłynął wieczór i poranek – dzień drugi.” Dzisiaj padam już z nóg, ale jutro na pewno wstanę o świcie (przeklęta zmiana czasu) i po raz trzeci i ostatni udam się na Pyrkon 2012, no bo jak coś robić, to od początku do końca. A jeśli macie czas i ochotę to zapraszam, zawsze z chęcią zaczepię i zrobię mały wywiadzik…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz